Od dziecka, od kiedy jestem fanką "X-men'ów" w wersji animowanej, wprost kocham się w Gambicie. A wszystko to za sprawą tego jednego mężczyzny - pana Ferenca! Gdyby nie on, postać Gambita nie miałaby tego smaczku, drapieżności, dreszczyku seksu wręcz xD To dzięki niemu rozpływałam się przed ekranem. A to, jak mówił do Rudej "kochanie" niskim, zachrypniętym głosem... Mistrzostwo!
Gdyby istniała taka kategoria, to dostałby Oscara za podkładanie głosu.
Ulubiony z X-manów :D. Już za dziecka czuło się to "coś", gdy się słyszało jego głos w polskiej wersji :D. Tak, to "kochanie" do Rudej było super, nie wspominając o uroczym "mała", gdy Gambit zawsze rozmawiał z Jubilee :D. Fantastyczny głos ^^