Rzeczywiście obsada zwiastuje porządne kino. Niestety efekt jest dość mizerny, choć początek fabuły jeszcze zwiastuje nieco atrakcji. Nic z tego. Wątek główny cięgnie się jak flaki z olejem, jest dość nieskładny, a reminiscencje z przeszłości wcale nie pomagają utrzymać tego w kupie, choć powinno być inaczej.

Catherine Keener to jedyny dobry powód dla którego warto to obejrzeć, świetnie prezentuje się na ekranie. Bridges jeszcze jako tako, ale jak piszesz - Nolte i zwłaszcza Stone rozczarowują. Zresztą jej rola jest dość skromna, to Catherine gra tu główną rolę kobiecą. Jest jeszcze sporo innych aktorów drugoplanowych o dość znacznych rolach (jak trio w młodości), jednak i o nich nie da się powiedzieć nic poza tym, ze są i przyzwoicie wykonują swoją pracę.

Mamy więc tu - o dziwo - nudną fabułę, średnie tempo akcji, przeciętne aktorstwo i zdjęcia poprawne, ale bez żadnego błysku. Ot, po prostu film przyzwoicie wykonany. W zasadzie nie polecam tej pozycji, chyba że ktoś lubi taką tematykę
5+/10