Zupełne dno pozujące na film z jakimś niby to przesłaniem. Ładnie zagrane i dlatego daję dwie gwiazdki. Oczywiście afirmacja homoseksualizmu, jak to w każdym obecnie filmie z Hollywood. Żałosna próba znalezienia jakiegoś sensu życia z pominięciem Boga. I co to niby ma być za sens: korzystaj z życia, rób co chcesz, czy jakoś tak? Żałosne. Ciekawe gdzie byłby, gdyby to stosował od początku życia. Obawiam się, że nie byłby profesorem na uczelni, ale pewnie skończyłby jako narkoman. Koleś ma pretensje do szefa, że romansuje z jego żoną, ale swoją żonę głęboko dalej kocha mimo że go zdradza. Ha ha, fałszywe jak cały film. A za co tą córeczkę tak kocha? Że ma wszystko co ojciec chciałby widzieć w córce? Jakoś tak. Ale co to niby jest, to już się nie dowiadujemy. I takie to dyrdymały podane w ładnej i wzruszającej oprawie. Jedynie dla Deppa można obejrzeć.