Film ciągnie się jak flaki z olejem. Kiedy do końca pozostanie 15 min. obraz osiąga ten poziom sztuczności, że normalny człowiek w napadzie rozpaczy łapie gumowy młotek i zaczyna się nim napier..... po głowie. Kiedy ból staje się silny, tracisz ostrość widzenia i doznajesz nagłej rozkoszy. Nie widzisz profilu głównej bohaterki, jej oszałamiającej fryzury, jej wzruszających spojrzeń itd. Ostatnim przebłyskiem świadomości widzisz niewyraźnie ostatnią scenę i uświadamiając sobie, że to już koniec tego bezsensu doświadczasz nirwany.
Za kilkanaście złotych warto. Idąc do kina nie zapomnij o młotku.