Okay, jestem facetem, więc pewnie niekoniecznie docelowym odbiorcą ekranizacji powieści J.A... jednak kilka z tych ekranizacji lubię i cenię. Książki JA są spójne i mają określoną treść, zwykle ekranizacje również. Kiedy jednak do akcji wkracza Netflix wiadomo, że w najlepszym wypadku będzie przeciętnie. Tutaj dla odmiany wyszło po prostu słabo. Myślę, że pomysłu starczyło w sam raz na wprowadzenie czarnej arystokracji - wiadomo, to takie świeże i odkrywcze... nie, no żartuję. Wpychana na siłę poprawność polityczna przynosi zwykle efekt odwrotny do zamierzonego. Nie jestem rasistą i bardzo lubię wielu czarnoskórych aktorów, w filmach "normalnych" nigdy nie wartościuję czy aktor odtwarzający daną postać jest taki czy owaki. Hej, jak dla mnie James Bond może być czarnoskóry i git. Ale są pewne okoliczności, które po prostu stawiają taki pomysł na głowie i ośmieszają ideę równości. To jeden z takich przypadków. Zapewne gdyby film sam w sobie był okay nie byłoby to takie złe. Ale film jest lichy. Po prostu lichy. Może dlatego, że w netflixie nie mają scenarzystów, mają showrunnerów, którzy zawsze wiedzą lepiej jak powinien wyglądać dobry film czy serial. Shorwunnerka od Wiedźmina do dzisiaj uważa, że nie doceniono jej geniuszu i że stworzony przez nią scenariusz jest lepszy niż oryginał. Hmm... tak dobry to był film, że nawet nie mam ochoty pisać o nim, tylko ciągle o czymś wokół. Polecam. Na przeczyszczenie.