Nigdy się tego nie dowiemy. Tekst Doroty Masłowskiej obroni się zawsze, bo jest genialna pisarska, największy polski talent od czasów Gombrowicza, nie zapraszam do dyskusji bo nie ma o czym.
Film jest bardzo dobry, rytmiczny, oddaje to co jest zimnego w książce i smutnego. Przyczepiłabym się do tego, że nic od siebie nie dodaje do tego tekstu i nie mam na myśli dopisek tekstowych, ale wypełnienie scenariusza. Bo fabuła książki jest pretekstowa dla języka, ale film to jednak inne medium. Ale nawet bez tego wypełnienia oglądała film Trepińskiej z zaciekawieniem i napięciem.
Jak zwykle fascynują mnie widzowie. Część osób po prostu wyszła - rozumiem to jest ich szmal i czas - za to para za mną która dotrwała do końca nieustannie film komentowała. Po 2 minutach dziewczyna stwierdziła "DZIWNE TO JAKIEŚ" a pod sam koniec spuentowała wszystko co zobaczyła na ekranie: "POWIEM CI ŻE TEN FILM OGÓLNIE TO PATOLOGIA JAKAŚ". Dorota Masłowska byłaby dumna.
Masłowska potrafi pisać tylko o patoli. To najłatwiejszy sposób na przyciągnięcie Karyn, Dżesik i Brajanòw, którym wydaje się że w tym momencie są intelektualistami. Bo widzą znajome klimaty, słownictwo, problemy z ich warstwy społecznej. Taki Gombrowicz dla ubogich.
Patologiczne środowisko z pewnością nie czyta książek i nie ma pojęcia kim jest Pani Masłowska. Nie sądzę, by ludzie o wąskich horyzontach myślowych czuli potrzebę udowodnienia sobie, że są intelektualistami po obejrzeniu takiego filmu. Idąc przedstawionym powyżej tokiem rozumowania, książki i filmy o ubogich warstwach społecznych winni zrozumieć tylko ludzie wywodzący się z nich. Uważam, że będąc dobrym obserwatorem, doceni się ten film.
Ale wiesz ze Masłowska w swojej twórczości celowo wstawia błędy? Jeżeli to cytat, to akurat do niej podobne. Mylenie przynajmniej z bynajmniej i inne takie.
To celowy zabieg :))
ludzie wychodzący z kina to raczej wina reklam dystrybutora , myśleli że dostaną fajny film dla patoli , a dostali trudny film o patoli
No dlaczego nie mogą? Jakże głęboki dylemat...
Ja jednak wiem, dlaczego. A dlatego, że być złym jest wygodnie, krzywdzić i wykorzystywać innych jest wygodnie. A jeszcze wygodniej jest pózniej chwycić za kamerę i nakręcić film o tym, że ludzie są zli, bo mieli "ciężkie dzieciństwo".
Spoiler: najgorsi ludzie jakich spotkałem, wcale nie mieli złego dzieciństwa, a bohater filmu był zwykłym przygłupem z bardzo przeciętną historią życiową, która, pomijając jakieś porno-ekscesy, 99% ludzi nie skłania do patologicznych zachowań. Ale tak to jest, jak pisze się książki/kręci się filmy o czymś, czego nigdy się nie widziało. Cóż, dla Warszawki nawet złamany paznokieć to wielki dramat.