Trylogia Roy Andersson . Niezwykły film, składający się z wielu historyjek odzwierciedlających absurdalność na społeczeństwo szwedzkie. Niezwykła technika, bardzo długie ujęcia, scenografia i kolorystyka pasteli, z wystrojem lat 70-tych. Sceny majstersztyk koronowa robota. Przemarsz wojsk z królem Karolem za oknem, wstąpienie przed bitwa z Rosją do baru, wychłostanie klienta od gier uzależnionego , zaloty króla do młodego barmana, czy czekanie po walce na wc przez króla. Pojawienie się dwóch nieudaczników , którzy sprzedają gadżety "które mają ludziom dać radochę"....Bar u Kuśtyczki nawiązuje do lat 20-tych Berlin, niezwykła atmosfera podszyta erotyzmem. Element śmierci, który nam towarzyszy w tej filmowej egzystencji np. przy otwieraniu wina, klient umiera, szpital matka w stanie agonalnym, ale torebkę z doczesnymi dobrami chce zabrać w podróż do św. Piotra.Bohaterowie filmu wizualnie i dynamika przypominają połączenie zombi z wampirami. Moje pierwsze spotkanie z twórczością Anderssona i mam niedosyt, misterność, kunszt budowania scen, napięcia bez napięcia.....