Omawiany tytuł to zły film o zombie. zły, ale nie aż tak zły, jak można by sądzić. po prostu zły.
Grupka ludzi trafia do miasteczka widmo, w którym grasuje krwawy bill i armia zombie. Można by o fabule powiedzieć ciut więcej.można, ale po co? reszta to tylko nic nie znaczące etykiety, które równie dobrze mógł wstawić jakiś Magix Zombie Movie Maker, czy inny MsZombiEditor :)
a więc ustaliliśmy już, że film jest zły i afabularny. Co dalej? przejdźmy może do strony technicznej tego ustrojstwa. Nie jest źle. Nie wygląda to na totalnie amatorskie ścierwo. To jest film z niskim budżetem, a nie bez budżetu. wizualnie ujdzie, tzn w oczy nie kole. sprzęt jakiś tam był.

co jeszcze? ano to co jest de facto najważniejsze w przypadku tego typu produkcji, czyli tzw entertainment factor. Wzór na ten EF=Wz*(G+B+A+H+0,5*M)/t
gdzie:
Wz- współczynnik wyglądu zombie
g- gore
b- boobies czyli cycki
a- akcja
h- humor
m- muzyka

a więc po kolei:
Wuzetka jest średnia na jeża. Zombie sa średnie. Jak na taki budżet są po porstu przeciętne, a więc ogólnie raczej słabe. Krwawy Bill też wygląda średnio, ogólnie cały make up jest średni
gore - nie wiele, raczej sporo krwi. raczej kiepsko wykonane, ale nie tragiczne. nic specjalnie ciekawego
boobies-... cycuszków brak.
akcja- nienajgorsza ilość i znośna jakość
humor- praktycznie brak
m- hmm... lżejsza, pół-amatorska kopia Roba Zombie. pozostawił bym to bez komentarza, ale jednak muszę przyznać i kawałek lecący na początku nawet wpadł mi w ucho.

We wzorze nie ma klimatu ani suspensu, bowiem brak tych czynników jest tutaj oczywisty.

podsumowując film jest tandetny, średnio ciekawy, ale za bardzo nie nudzi. Po prostu słaby, niskobudżetowy zabijacz czasu, do skonsumowania na ciężkim kacu, gdy nasz organizm preferuje cheezburgery z maca a nie sushi. na trzeźwo nie warto. po pijaku w sumie też nie koniecznie.