Od początku niemal scena po scenie wszystko jest takie jak w książce, jednak potem kilka ważnych scen ucięto, a końcowa sekwencja to jakieś gigantyczne nieporozumienie. Bruce Willis jako Dwayne Hoover rewelacyjny, jednak Albert Finney nie pasuje do roli Kilgore'a Trouta, a to duży błąd. Trouta widzę jako łysawego dziadza w typie Eugeniusza Priwiezencewa. No i brak Vonneguta, który w powieści pojawia się kilkakrotnie. Normalnie mógłbym dać 7/10 lub 8/10, ale brak Vonneguta i spłyconą scenę masakry podczas bankietu oraz połowiczny happy-end (Dwayne Hoover odzyskuje zdrowy rozsądek, a Kilgore Trout przechodzi do innego świata) obniżam ocenę do 6/10.