Recenzja filmu

WALL·E (2008)
Andrew Stanton
Waldemar Modestowicz
Ben Burtt
Elissa Knight

Mały robocik, wielki film

Kolejny raz Pixar pokazuje klasę. Nie mówię tutaj tylko o samej grafice komputerowej, ale o historii. Fabule. Razem z Disneyem tworzą bajki, w których się zakochałem. „Król Lew”, „Pinokio” czy
Kolejny raz Pixar pokazuje klasę. Nie mówię tutaj tylko o samej grafice komputerowej, ale o historii. Fabule. Razem z Disneyem tworzą bajki, w których się zakochałem. „Król Lew”, „Pinokio (2002)Pinokio” czy „Bambi” to klasyka Disneya, która poraża swoją inteligencją, filmową baśnią oraz prostotą. Z nowszych produkcji cenię najbardziej „Gdzie jest Nemo?”, „Auta” bądź „Toy Story. „Wall-e” dołącza do tego zacnego grona. „Wysypiskowy Automat Likwidującą Lewarujący. E-klasy” to film bajeczny. Zupełnie inny niż „Shrek” czy „Epoka Lodowcowa”. Tutaj liczy się historia. Grafika nie przytłacza fabuły, która jest świeża i ciekawa. Ziemia zostaje zaśmiecona przez ludzi do tego stopnia, że muszą oni uciekać w kosmos. Wyruszają tam wielkim i nowoczesnym statkiem kosmicznym. Na naszej rodzimej planecie zostaje sam mały robocik - Wall-e. Jego zadaniem jest oczyszczenie planety z całego brudu. Jednak, jako że został sam, niewiele może zdziałać. Ludzie zapomnieli go wyłączyć. Nasz bohater dzielnie wywiązuje się ze swojego zadania już od 700 lat. Przeżywa przez ten czas wiele zabawnych perypetii. Po jakimś czasie na ziemię z rutynową misją przylatuje robot płcie żeńskiej - EVE. Osamotniony robocik z miejsca zakochuje się w białej i nowoczesnej przybyszce. Jest gotowy poświęcić naprawdę wiele, aby być tylko blisko niej. Mnie osobiście „Wall-e” przypomina bardzo „E.TSpielberga. Może fizjonomia nie rzuca się jakoś specjalnie w oczy, ale osobowość na pewno. Robocik po tylu latach w samotności popada w nostalgię i staje się bardziej ludzki niż maszyno-podobne. On marzy. Dowodem na to jest piękna scena, w której Wall-e spogląda w rozgwieżdżone niebo. Coś pięknego. Przyjaźń z małym stworzonkiem jest bardzo sympatyczna i przyjemna dla oka. Jednak pomimo wszystko nasz bohater budzi pożałowanie i smutek. Chcielibyśmy mu pomóc, ale nie możemy. Bajka zawiera wszystko to, co takie produkcje powinny mieć. Wzruszenie, humor, akcja i wspaniałą grafikę. Świetnym rozwiązaniem okazało się ograniczenie dialogów do minimum. Wall-e to taki Charlie Chaplin, który bardziej niż słowem posługuje się gestami. Gra ciałem i twarzą. Mamy zatem czyste kino, które potrafi opowiadać ruchomym obrazem, klimatem czy przestrzenią. Nie potrzeba potoku grypsów, by rozweselić widza. Wrażenie robi grafika. Najpierw postapokaliptyczny Nowy Jork, który jest bardziej sugestywny niż ten z filmu „Jestem Legendą”. Obrazy i elementy stwarzają świat monumentalny, ale oszczędny zarazem. Druga część filmu to podróż w kosmos. Tam olśniewa wszystko. Robocik charakteryzuje się odwagą, ale robi to nieświadomie. Chce po prostu być z Eve. Nie zabrakło także nieśmiertelnego motywu buntu maszyn przeciwko ludzkości. „Wall-e” to obraz przepiękny i poruszający. Mądry i prosty. Nawiązuje do klasycznych bajek Disneya. Możemy spotkać elementy liryki, epiki i dramatu. To po prostu wielki film o niewielkim bohaterze. O robociku, który marzył i miał prawdziwie ludzkie uczucia.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jak to możliwe, że najpiękniejsza, najbardziej subtelna historia miłosna roku jest animacją opowiadającą... czytaj więcej
Zapowiedzi nowej animacji Pixara w formie krótkich skeczy biły w Internecie rekordy oglądalności, a formą... czytaj więcej
Za każdym razem, gdy na kinowym ekranie pojawia się sympatyczna lampka z uporem wbijająca literkę I z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones