Recenzja filmu

Powrót (1948)
Mervyn LeRoy
Clark Gable
Lana Turner

Odyseja uczuć w nieludzkich czasach

Czy po powrocie z wojny wciąż jesteśmy tymi samymi ludźmi co przed wyruszeniem na front? Czy uczucia wobec bliskich nam osób są tak samo głębokie i szczere? Na te i wiele innych pytań w
Czy po powrocie z wojny wciąż jesteśmy tymi samymi ludźmi co przed wyruszeniem na front? Czy uczucia wobec bliskich nam osób są tak samo głębokie i szczere? Na te i wiele innych pytań w melodramatycznej formie starał się odpowiedzieć uznany reżyser Mervyn LeRoy ("Pożegnalny walc" czy "Mały Cezar") w filmie "Powrót" z 1948 roku.
Żonaty chirurg Ulysses Johnson (Clark Gable) zaciąga się do wojska na wieść o wybuchu II wojny światowej. Wkrótce poznaje atrakcyjną Snapshot (Lana Turner) z którą początkowo nie potrafi znaleźć wspólnego języka. Jednakże przeżycia frontowe i rozłąka z bliskimi powodują, że oboje bardzo się do siebie zbliżają. 
Fabuła filmu została przedstawiona w formie retrospekcji powracającego z wojny Ulyssesa. Imię głównego bohatera jest bardzo znamienne, bowiem nieprzypadkowo nawiązuje do bohatera "Odysei" autorstwa Homera. Poznajemy go jako człowieka pozbawionego emocjonalnego stosunku do własnych pacjentów, ale stopniowo dostrzegamy jego zmianę charakteru i stosunku do innych ludzi. Clark Gable (najbardziej znany z "Przeminęło z wiatrem") pierwszorzędnie wywiązał się ze swojego zadania. W mundurze prezentuje się znakomicie, a ponadto jest wiarygodny jako żołnierz, kochanek i przyjaciel. Jego twarz wzorowo oddaje uczucia targające mężczyzną powracającym z frontowego piekła. Równie dobrze wypada Lana Turner, która udowadnia, że nie musi mieć na sobie seksownej garderoby, aby przykuć uwagę widza.  Na drugim planie znajduje się Anne Baxter ("Ostrze brzytwy") w klasycznej roli kobiety (Penelopy?) oczekującej na powrót swojego ukochanego. Być może nie robi takiego wrażenia jak wspomniany duet, ale nie można jej grze zarzucić niczego specjalnego. 
Melodramat kojarzy się zazwyczaj z przesadną, miejscami wręcz groteskową, ckliwością i miłosnymi deklamacjami. Na całe szczęście "Powrót" jest daleki od tego. Scenarzyści uznali, że można przedstawić historię trójkąta miłosnego bez wyświechtanych tekstów. Śledząc losy bohaterów nieświadomie wyczuwamy ich emocje i uczucia, a to świadczy o przyzwoitym warsztacie tak aktorów, jak i reżysera. Film potrafi i bawić i autentycznie wzruszyć.
"Powrót" był swoim czasie jednym z największych hitów kasowych wytwórni MGM, ale co najważniejsze do dziś film broni się aktorstwem, ale również konstrukcją fabularną. Zapewne opowiedzianej przez LeRoya historii nikt nie postawiłby obok "Przeminęło z wiatrem", ze względu na zupełnie inny rozmach to przyznam szczerze, że jest to jeden z moich ulubionych obrazów z lat 40. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones