Recenzja filmu

Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara (2017)
Joachim Rønning
Espen Sandberg
Johnny Depp
Javier Bardem

Piraci z Karaibów vol. 5

"Zemsta Salazara" nie jest dobrym filmem, ale im niższe oczekiwania, tym mniejsze ewentualne rozczarowanie, prawda? 
"Zemsta Salazara" to kontynuacja wątków zarówno z trójki jak i czwórki. Fabuła kręci się wokół syna Williama Turnera i Elizabeth Swann (ten po prawo), Jacka Sparrowa, na którym chce się zemścić tytułowy Salazar a do tego wplątani zostają jeszcze stary dobry Barbossa i niejaka Carina Smyth. A więc tak - znowu ktoś goni Johnny'ego Deppa, znowu mamy parkę zakochanych, znowu Geoffrey Rush wypada znakomicie (chyba jako jedyny trzyma poziom od pierwszej części), znowu szukamy jakiegoś magicznego skarbu... Ten sam schemat po raz piąty, tyle, że w gorszym wydaniu. 


Pierwszy problem mam z twarzą całej serii. Jack Sparrow w tym filmie nie jest już błyskotliwym i inteligentnym piratem, jedynie udającym nieogarniętego pijaka, by w odpowiednim momencie zaskoczyć wroga. On jest tu... menelem w stroju starego Jacka, którego w zasadzie można by spokojnie wywalić łatwo z fabuły a film nic by na tym nie stracił. A tak to, dostajemy masę wygłupów w wykonaniu tego aktorka. W poprzednich częściach miało to mniej lub bardziej swój urok, tutaj z kolei momentami zahacza niebezpiecznie blisko o coś w stylu... Jar Jara?


Jak już narzekać, to narzekać. Główny zły jest fatalny. Salazar nie tylko napisany jest bardzo słabo, to aktor do tego wydaje się strasznie znudzony, a postać zamiast budzić grozę i strach, raczej żenuje, ewentualnie niezamierzenie śmieszy. Nie dorasta do pięt ani Barbossie z jedynki, ani Jonesowi, ba, nawet Czarnobrodemu, który czarnym charakterem był co najwyżej takim sobie. O ciągle (serio, ciągle!) nawalonym Jacku już powiedziałem to jeszcze powiem krótko o synu Williama - drewno.


W zasadzie całość ciągną w górę jedynie Geoffrey Rush i (o dziwo) Kaya Scodelario. Pani astronom wypada naprawdę sympatycznie i widać, że aktorka jakkolwiek się starała wykrzesać z siebie choć trochę autentycznych emocji dzięki czemu ,,Zemsta Salazara'' nie jest tak fatalna jak chociażby Terminator: Genesis gdzie cała nowa obsada wypadała beznadziejnie. Swoją drogą, to porównanie niestety jest dosyć adekwatne, bo podobnie jak piąty Terminator, najnowsi piraci próbują mocno przekonać do siebie widzów za pomocą nostalgii. Mamy masę powracających starych znajomych, jest Perła w butelce, jest wspominany przez chwilę Czarnobrody i tak dalej. No ogólnie, fajnie, prawda? Niby tak, bo wtedy nie pozostaje nic tylko się uśmiechnąć, ale...


Z jednej strony mamy masę fanserwisu i puszczania oczka do fanów (co w sumie przez większość czasu gra), a z drugiej kilka nowych pomysłów ze strony parki nowych reżyserów - umiejscowienie finału w dosyć niecodziennym miejscu, scena rodem z Szybkich i Wściekłych (serio) czy... em, zombie rekiny(?). Problem w tym, że to jednak trochę za mało a filmowi nie tylko brakuje tempa, ale przede wszystkim brakuje czegokolwiek zaskakującego (poza może jednym, jedynym momentem) a sam główny zły (protagonista w sumie też) nijak nie pozwala przejąć się wydarzeniami na ekranie bo dostajemy w efekcie maksymalnie niepotrzebny sequel, który potrafi dać momentami jakąś tam rozrywkę, ale finalnie jest jedynie popłuczynami po "Klątwie Czarnej Perły". Da się to jako tako obejrzeć, ale ta odsłona serii zajmuje najmniejsze miejsce w moim sercu. A szkoda.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na przestrzeni lat twórcy kina przygodowego często poruszali tematykę piratów. Pierwszym filmem o... czytaj więcej
Święcący swego czasu triumfy gatunek piracki nie miał szczęścia w latach 90. Już dekadę... czytaj więcej
Przygoda z Jackiem Sparrowem rozpoczęła się w 2003 roku, kiedy na ekranach kin zagościła "Klątwa Czarnej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones